piątek, 16 listopada 2012

Zakupy - jak ograniczyć wydatki na jedzenie?

Na pewno nie raz znaleźliście się w sklepie z zamiarem kupna kilku istotnych produktów. Tymczasem przy kasie okazuje się, że mamy pełen koszyk towaru i spory rachunek do zapłacenia. Jak się to dzieje? Czyżby inny klient sklepu pomylił koszyk i dorzucił nam kilka swoich produktów? 


Niestety, choć taka sytuacja byłaby możliwa, to najczęściej jest tak, że ulegamy specjalnie wyeksponowanym na półkach produktom, akcjom degustacyjnym, "okazjom" i gratisom. Marketingowcy stale badają zachowania konsumenckie i są w stanie przewidzieć, jak większość z nas zachowa się zaraz po wejściu do sklepu. Oto kilka przykładów.

w sklepie zdjęcie stockowe autorstwa www.pixmac.pl

W większych marketach dział z pieczywem (albo z szeroko pojętym nabiałem, wędliną itp.) znajduje się (z reguły) jak najdalej od wejścia do sklepu. Pieczywo, tak jak i masło/margaryna są podstawowymi produktami, które spożywamy niemalże codziennie. Zatem, aby sięgnąć po nasz podstawowy produkt, musimy przejść obok regałów ze słodkościami, zabawkami, ubraniami, kosmetykami i pozostałymi produktami, które kuszą nas wielkimi napisami typu: "okazja", "wyprzedaż", "promocja", "2 + 1 gratis", "drugi produkt za 1 gr".
Mało tego. Coraz więcej marketów zostaje wyposażonych w mini-piekarnie, dzięki czemu podczas zakupów towarzyszy nam przepiękny zapach świeżego pieczywa, który notabene najczęściej przywołuje miłe wspomnienia z dzieciństwa. I tak o to, wędrując między regałami przywołujemy z pamięci obrazy ciepłego domu rodzinnego i wszystko dookoła wydaje nam się takie piękne i cudowne jak zapach świeżo upieczonego pieczywa.

Ogromną rolę odgrywa również muzyka. Lada moment w głośnikach usłyszymy piosenki jak np. "Last Christmas" (Wham), które przypominać nam będą o zbliżających się świętach i również będą przywoływać wspomnienia ciepłych, rodzinnych świąt. Nagle uświadamiamy sobie że Mikołaj, Wigilia tuż tuż i potrzebne będą prezenty! Przecież jest połowa listopada, już trzeba szukać prezentów! I ni stąd, ni zowąd zaczynamy rozglądać się po półkach, które wcześniej nas w ogóle nie interesowały.

market zdjęcie stockowe autorstwa www.pixmac.pl

Coraz częściej, zaraz przy wejściu do sklepu prezentowane są nam "największe" okazje i promocje. W tym przypadku jesteśmy manipulowani potrójnie. 

Po pierwsze, widząc ogrom ilości produktów promocyjnych, popadamy w przeświadczenie: o tak, dobrze trafiłam, wybrałam/em sklep o niskich cenach, na pewno zaoszczędzę robiąc zakupy właśnie tu. 

Po drugie, na sam początku fundują nam największy upust, np. dwa stosunkowo niedrogie produkty w cenie jednego. Jak się nie skusić, skoro dwa dżemy mam za 4zł?! Powszechnie jednak wiadomo, że jak się raz złamie jakiś zakaz/regułę (w tym przypadku pozwalamy sobie na odstępstwo od listy zakupów) to drugi raz przychodzi nam znacznie łatwiej...

Po trzecie, wchodząc do sklepu mamy jeszcze gruby portfel, pełen pieniędzy, widząc zachęcającą nas do zakupu promocję ulegamy jej, bo po szybkich przeliczeniach powinno nam wystarczyć na dany produkt oraz zaplanowane zakupy. Dlatego też, przy kasach można znaleźć wiele pozostawionych produktów - bo ktoś się niestety przeliczył i jednak na coś nie wystarczyło.

Nie można również pominąć kwestii merchandisingu. Wielkie koncerny i znane marki "wykupują" sobie miejsca na półkach. Najdroższe to te na wysokości oczu, najtańsze znajdują się na samym dole, gdzie klient musi się schylać i gimnastykować, albo na szczycie regału gdzie niejednokrotnie przydałaby się drabina albo pomoc pracownika sklepu. Niestety specjaliści dbają też o popyt na towary "dziecięce" lokując słodycze, żelki, chipsy  i najdroższe zabawki na wysokości wzroku przeciętnego malucha.

w sklepie zdjęcie stockowe autorstwa www.pixmac.pl
A czy zastanawiałeś/aś się kiedykolwiek nad wielkością koszyka na zakupy? Wyobraź sobie, jak wchodzisz do sklepu bez wózka czy koszyka, bierzesz do ręki dwie bułki i jogurt - na drugie śniadanie. A teraz druga wersja. Wchodząc do sklepu bierzesz głęboki wózek i wkładasz do niego wspomniany prowiant. Czy nie wydaje ci się, że te dwie maleńkie bułeczki i jogurcik na dnie wielkiego wózka zakupowego to jednak za mało by dotrzymać do obiadu? I tak oto zostajemy nakłonieni do zakupu kolejnych drobiazgów.

O "magicznych" cenach nie będę się rozpisywać, bo wydaje mi się że większość z nas już poprawnie odczytuje ceny i nie daje się zwieść końcówkom 49gr, 69gr, 89gr. Choć nie da się ukryć, że wciąż 99zł wygląda znacznie atrakcyjniej niż 100zł. Przecież to "niecała stówa" - jak można nie raz usłyszeć między regałami...

Czas na wnioski. Jak tu nie dać się wodzić za nos i ograniczyć wydatki na jedzenie? Musimy trzymać się pewnych zasad:

  1. Na zakupy wybieramy się najedzeni do syta, dzięki temu unikniemy zakupu zbędnych batoników i innych "zapychaczy". przy okazji nie będziemy tak bardzo podatni na wszelkiego rodzaju degustacje.
  2. Najlepiej, jeśli nie będą nam towarzyszyć dzieci ani partner, który nie przepada za zakupami. Ciągłe upomnienia "pospiesz się", "wyjdźmy już stąd" mogą sprawić, że w stresie podejmiemy jakieś pochopne decyzje. Zakładam, że każdy wie, jak przebiegają zakupy w towarzystwie dzieci...
  3. Przed zaplanowaniem zakupów, warto jest przejrzeć gazetki promocyjne różnych marketów. Możemy wybrać ten sklep, w którym są niższe ceny produktów, które akurat chcemy kupić. Jednak zastanówmy się, jaka to będzie różnica w cenie i ile wyniesie nas dojazd do danego sklepu. Po krótkich przeliczeniach wybierzmy korzystniejszą opcję.
  4. Zanim wyruszysz na zakupy, zaplanuj posiłki na najbliższy tydzień, przejrzyj lodówkę oraz spiżarkę i upewnij się, czego naprawdę brakuje na półkach, a następnie sporządź listę najpotrzebniejszych produktów. Lista zakupów powinna być ułożona tematycznie (pieczywo, nabiał, mięso i wędliny, warzywa i owoce etc.), tak by robiąc zakupy nie było potrzeby wracania się do mijanych działów. W ten sposób oszczędzimy swój czas,  a także zmniejszymy okazje do nieplanowanych zakupów.
  5. Wybierając produkty, nie kierujmy się tylko ceną i stereotypami, że najtańsze jest najgorszej jakości, a najdroższe jest zdrowsze. Często jest tak, że niektóre produkty są droższe, bo płacimy za tzw. "markę", a produkty najtańsze niczym nie różnią się od tych droższych, ale znajdują się niemalże na podłodze i trzeba się po nie schylić. Warto porównać skład danego produktu, datę przydatności i na tej podstawie wybrać najlepszy produkt, odpowiedni dla nas i naszej rodziny.
  6. Unikajmy kupowania gotowych dań. Po pierwsze taniej wyjdzie nam gdy sami przygotujemy taki posiłek, po drugie w takim "gotowcu" można wiele ukryć, a producent niekoniecznie musi być z nami szczery.
  7. Idąc na zakupy, możemy w przybliżeniu określić ilość potrzebnych pieniędzy. Najlepiej jest mieć przy sobie wyliczoną kwotę, a karty płatnicze zostawione w domu!

Czy te zasady wydają Ci się pomocne? Jak wyglądają Twoje zakupy? Czy ulegasz marketingowym zagrywkom? A może masz inne ciekawe pomysły na oszczędności podczas zakupów? Zapraszam do komentowania!



1 komentarz:

  1. Przydatny wpis. Zwłaszcza ten punkt o gotowych daniach - też mi się wydaje że są grubo droższe niż przygotowanie (nawet tej pizzy) w domu. Chyba najgorsze grzechy popelnia sie w pospiechu no i kupując na głodniaka. Lista zakupow i taki budżet domowy jak tutaj: http://cenabiznesu.pl/-jak-zaplanowac-domowy-budzet to faktycznie dobra motywacja.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...